Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

czwartek, 20 grudnia 2012

42.Jak to dzieci pomagają przygotowywać Święta ! – uwaga niebezpieczeństwo !


Właśnie rozlałam nalewkę wiśniowa do karafek. Zawsze przed Świętami przychodzi pora na to żeby ją przelać z baniaka. Przy okazji można odreagować świąteczne porządki , gotowanie, pieczenie, smażenie. Co tam ! niech poczekają . Teraz jest przerwa na nalewkę . Przecież trzeba skosztować czy w tym roku wyszła dobra – prawda ?
I jak co roku kiedy nalewam sobie kieliszeczek wiśniówki zaczynam chichotać sama do siebie . A wszystko przez opowiadanie , którym uraczyła mnie kiedyś Mama .


Było tak :                            

               Rok 1935. Dziadkowie Baierowie goszczą znajomych Dziadka z Bractwa Kurkowego . Panowie przyszli z żonami. Babcia częstuje gości swoją słynną w okolicy sałatką jarzynową i domowymi wędlinami. Dziadek proponuje własnoręcznie zrobioną wiśniówkę. Męskie grono omawia ostatnie zawody strzeleckie. Panie są bardziej zainteresowane modnymi kreacjami. Dzieci : Aleksandra -Ola lat 11, Edmund- Edek lat 10 i Barbara - Bajunia lat 2 grzecznie bawią się w kuchni. Czas szybko mija przy pogawędkach. Wieczorem goście żegnają się i wychodzą. Pora zrobić pociechom kolację. Babcia idzie do kuchni. Po chwili słychać przeraźliwy krzyk. Rany Boskie -Mieciu !!! dzieci są chore. Cała trójka siedzi na ziemi. Nie mogą wstać .Mają czerwone policzki i c niewyraźnie mówią. Śmieją się tylko . Trzeba wezwać lekarza. Dziadek schyla się by przenieść dzieci na łóżko i parska śmiechem. To nic kochanie ! To nic Florciu ! To nic ! Oni upili się wiśniami z wiśniówki.                                                                                             Krótko przed przyjściem gości Dziadek zlał nalewkę wiśniową z baniaka do karafki. Owoce zostały w misce na stole . Dziadek zapomniał je schować. Nie pomyślał , że są w zasięgu dziecięcych rąk. Dzieci jak to dzieci - widząc owoce nie żałowały sobie. Nie wiadomo co na to powiedział lekarz którego jednak na wszelki wypadek Dziadkowie wezwali. Dał dzieciakom jakieś lekarstwo czy nie ? A drugiego dnia ! Nawet bury nie trzeba było robić . Odchorowali swoje łakomstwo straszliwie .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz