Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

środa, 19 grudnia 2012

41. Święta za pasem !


Przedświąteczna gorączka dopadła już wielu z nas .                                                                          
Ciasto na piernik- zagniecione.                              
Stroiki adwentowe leżą na stolikach. 
 Lista na zakupy gotowa.
Menu na Święta ustalone.
Pora brać się do roboty.
              Wydawało mi się ,że już wszystko przemyślałam. A tu wieczorkiem
Coś mi w głowie : puk ! puk ! O czymś zapomniałam. Jak to coś istotnego –
Święta będą do poprawki. Okazało się , że jest to pytanie retoryczne. Przecież wszyscy w Rodzinie wiedzą : bez pasztetu Babci Basi z sosem tatarskim  Święta są nie ważne !Bo przecież Święta ! Święta ! i po Świętach. Lata różnią się tym 
kto się urodził , a kto zmarł. Już nie pamięta się kolegów z którejś tam klasy
i podwórka. A pamięć o tym jaki był Sylwester 3 lata temu też gdzieś zanika.
Jedno jest niezmienne. Na Święta Mama


piecze PASZTET. Taki duży.
W prodiżu. Pokrojony potem w grube plastry i polany sosem tatarskim
Przebija wszelkie wędliny. Za nic wszyscy mają pieczone schaby, szynki,
Polędwice. Najważniejszy jest ON.
Ci , którzy znają tylko kupną namiastkę pasztetu, nie mają pojęcia co to słowo znaczy. Już sam dźwięk słowa PASZTET wywołuje u mnie ślinotok. 
Próby samodzielnego upieczenia tego rarytasu skończyły się sromotną porażką.
Owszem – mój pasztet był całkiem smaczny.



Ale gdzie mu tam do tego Mamy.
Niebo , a ziemia.
Składniki te same. Proporcje też , a różnica jest. Ręka widać nie ta. Lepiej pozostańmy przy ideale, czyli Babcia Basia piecze pasztet !

A do pasztetu koniecznie sos tatarski. Pasuje zresztą ten sos do innych potraw też. I do jajek i do szynki. Tylko na Boga nie ta ,, maź „ ze sklepu szumnie  zwana Sosem Tatarskim. Taki domowy zrobiony z własnoręcznie zrobionych ogórków konserwowych i marynowanych w domu grzybków jest fantastyczny.


Ten kupny ma się do domowego jak rzępolenie wioskowej kapeli do koncertu
Muzyków Filharmonii Narodowej.

Tak więc moi drodzy życzę wszystkim Spokojnych! Wesołych ! Rodzinnych !
Świąt Bożego Narodzenia.

Nie przejadajcie się. A po Świętach proszę zdać 
Relację co kto ugotował? upiekł ?
A przepis na,,  Pasztet mojej Mamy „ i ,, Domowy sos tatarski „ znajdziecie
wśród moich przepisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz