Dagmara i Daniel mają 5 i 6 lat. Tego roku grzyby sypały się bez opamiętania. Wszyscy zbierali , kupowali, wkładali w słoiki, suszyli. Ja też. Kupiłam kurki. Umyłam, oczyściłam, przygotowałam zalewę . Dzieci kręciły się po kuchni pytając co chwilę ,, co robisz ?". Wyjaśniam, że myję grzybki. ,,A teraz co robisz ?". Wkładam grzybki do słoików i zalewam taką specjalną wodą .Poszli. Po chwili wracają . ,, A co to są za grzybki ?". Kurki. Po południu wraca z pracy mąż. Już od progu jest informowany : << A Mama kłamie !". Zaciekawiony pyta co im powiedziałam, że zarzucają mi kłamstwo. Nie poczuwam się do winy. Nie mam pojęcia o co chodzi. Tata bierze dzieci na spytki. ,, A co Mama wam mówiła ? ". ,, Najpierw mówiła że myje grzybki, a potem że do słoiczków wkłada kurczaczki. A to były te same grzybki - takie żółte" No sprawa jasna. Mąż wraca do kuchni. ,, Wekowałaś kurki pyta" Tak. A małe kurki to przecież kurczaczki. I po co wkładasz kurczaczki do słoików ?". No i musiałam się tłumaczyć. Chyba nie do końca ich przekonałam, że te grzybki nazywają się tak samo jak kury. Grzybki to grzybki , a kurczaczki to kurczaczki. Kurczaczków nie wolno wsadzać do słoiczków bo je to boli. Wyniosłam słoiki do piwnicy, bo już miałam dość oskarżeń o kłamstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz