Buniabaje
Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .
Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?
Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .
Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .
niedziela, 7 sierpnia 2011
26-Leśny ludź i kwiatek rdestu
Tego roku Rodzice z przyjaciółmi wybrali się na spływ po jeziorach -Duże Łubie i Małe Łubie, Rzeczka Rakowa, Jezioro Rakowe, aż po Jezioro Komorze. Płynęli w 5 kajaków. Na Małym Łubiu zrobili biwak. Czekali na Dziadka Czesia , który miał dogonić wszystkich kilka dni później. Jedni łapali ryby, inni woleli grzyby. Któregoś dnia , któryś z Panów przyniósł rydze. Na pytanie gdzie je znalazł ?- odpowiedział: ,, no cóż trzeba być leśnym ludziem aby znajdować rydze ". Tego było już za wiele dla mojego Taty. Następnego dnia zerwał się przed świtem. Obleciał wszystkie zagajniki w okolicy, aż znalazł ten właściwy. Zebrał wszystkie grzyby. Następnego dnia to samo. Trzeciego dnia też. Wszyscy jedli rydze prócz tego kto je znalazł pierwszy. W końcu niefortunny żartowniś poprosił : Zdzichu ! bądź człowiek , zostaw trochę. Na to padła riposta ,, trzeba być leśnym ludziem kochany, leśnym ludziem ". Ale na rydze od tej pory chodzili wspólnie. Acha przez ten cały czas żona żartownisia zajadała się rydzami przynoszonymi przez Tatę , ukradkiem podśmiewając się z męża. Tak to z Tatą było. Jak mu ktoś wszedł na ambicję to góry by przestawił. Teraz to już nawet ,, leśny ludź nie pomoże - nie widziałam żeby ktoś zbierał rydze w każdym razie nie w okolicy Szczecina. A takie są smaczne. ,, Leśni ludzie " robili sobie nawzajem dowcipy . Zostawione nieopatrznie na noc przed namiotem kalosze mogły być rano napełnione malinami, w namiocie w nocy zaczynał raptem fukać jeż, a w zostawionym nieopatrznie odkrytym kocherze z zupą pływała szyszka . W czasie tej wyprawy biwakowicze czekali na Małym Łubiu na Dziadka Czesia , który miał z jakichś tam powodów dołączyć do reszty później. Kiedy zobaczyli płynącego kajakiem Dziadka, usłyszeli jednocześnie jego serdeczny śmiech. Dziadek mało nie płakał z radości. Nie mógł wydukać co go tak rozbawiło. Dopiero po chwili spytał : ,, mieliście wczoraj gości ?". Tak, a skąd wiesz ? padła odpowiedź. To popłyńcie i zobaczcie jak wasi goście łowią sielawę na kwiatek rdestu. Dziadek wypływając rano zobaczył siedzących cichutko wędkarzy. Zaciekawiony spytał co łapią. Usłyszał - sielawę proszę pana. To taka dziwna ryba , bierze tylko na kwiatek rdestu. Dziadek nie mógł uwierzyć własnym uszom . Powstrzymał narastający w nim śmiech. Dopiero na Małym Łubiu ryknął śmiechem na cały głos. Nie było wątpliwości. Tylko jego ,, leśni ludzie " mogli coś takiego wymyślić. Jak to opowiedział wszyscy zanosili się śmiechem . Przecież sielawę łowi się tylko siecią. Tylko ,, niedzielni wędkarze " mogli się dać tak nabrać. A było tak : Poprzedniego dnia kupiono od rybaków sielawę. Kiedy ją smażono na masełku pojawili się turyści . Zwabił ich zapach smażonej ryby. Poczęstowani stwierdzili że jest pyszna. Koniecznie chcieli wiedzieć co to za ryba i jak ją złowić ? Notorycznym kawalarzem był Tata. Z marsową miną odpowiedział : trzeba wstać o świcie i czekać w ciszy, aż sielawa zacznie żerować przy powierzchni. Na przynętę zakłada się kwiatek rdestu. Dziadek Czesiu prócz pytania o to czy wczoraj byli goście , bez chwili wahania stwierdził : to ty Zdzichu ! No pewnie . Nie musiał pytać , znał przecież swojego syna z jego zwariowanym poczuciem humoru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz