Jesień 1978 roku. Dagmara leży w szpitalu. Lekarka z Poradni Dziecięcej nie rozpoznała u mojej 3 letniej córki niedrożności jelit. Przez tydzień córcia leczona była na grypę. Siódmego dnia zaczęła tracić przytomność. Już bez skierowania zawiozłam ją do Kliniki przy ulicy Unii Lubelskiej. Lekarz badający ją złapał się za głowę- natychmiast na stół operacyjny. Operacja trwała 4 godziny. Okazało się, że wdała się już gangrena. Jeszcze kilka godzin i ...nawet nie mogę o tym myśleć. Potem jeszcze trzy operacje. Przy życiu utrzymywały Dagmarkę kroplówki. Wózek z posiłkami mijał drzwi izolatki gdzie leżała Gunia bez zatrzymywania. Tego dnia wózek skrzypiąc stanął . Wszedł lekarz dyżurny z kubeczkiem w dłoni. Dagmarko ! powiedział - dziś będziesz jadła zupkę. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach kiedy Dagmarka złapała za kubeczek. Jadła i co chwilę pytała : cała zupka moja ?, mogę zjeść wszystko ?. Dobra zupka ! A przecież była to szpitalna pomidorowa- całe 6 łyżek. Nigdy więcej nie widziałam aby coś z takim zapałem zjadła. Nie mam pojęcia jak ta szpitalna zupa była gotowana. Pewnie inaczej niż w domu. Ale to ta właśnie była dla Dagmarki najlepsza. TAKA DOBRA ZUPKA !!!
Buniabaje
Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .
Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?
Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .
Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz