Buniabaje
Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .
Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?
Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .
Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .
sobota, 30 lipca 2011
2-Beta vulgaris
Co powoduje, że odczuwamy zdecydowaną chęć jedzenia określonych potraw ? Chyba nasz organizm podświadomie wie czego mu potrzeba. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć to co się wyrabiało przez 4 dni w sierpniu 1975 roku ? Daniel skończył roczek . Tego dnia marudził od rana. Myślałam , że to upał , albo może ząbki mu wychodzą. Śniadania nie ruszył. Drugie śniadanie - nadal nie chce jeść. Tylko pije. Próby nakarmienia go przeciągają się do obiadu, którego zresztą też kategorycznie odmówił. Buzia zaciśnięta. Czarna rozpacz ! Była wtedy u nas Teściowa-Helena. Ja walczyłam z Dankiem , ona z moim mężem jedli drugie danie. W końcu zrezygnowałam. Trudno ! Pójdę jutro do lekarza. Ważne , że choć pije. Nałożyłam sobie swoją porcję. Daniel podreptał do Babci i ciekawie zaglądał jej w talerz. Teściowa podała mu utłuczone ziemniaki- kręci głową. A może kotlet mielony- nie ! Buraczki ? Buzia wreszcie się otworzyła. Zjadł całą miseczkę buraczków. Uspokoiłam się. Będzie dobrze. Je !. Podwieczorek : znów problem. Budyń, biszkopciki, mus owocowy-nie ! Trudno ! Zobaczymy co będzie jak dam mu buraczki, które zostały z obiadu. Zjadł. Wieczorem na kolację na wszelki wypadek oprócz kaszy manny ugotowałam buraczki. Wybrał buraczki. Tak było przez trzy dni. Pierwszego dnia karmiłam go 5 razy dziennie buraczkami podając mu je na łyżeczce. No ale łyżeczka ma to do siebie , że nie zawsze trafia do buzi. Posadziłam go golutkiego na pieluszce leżącej na dużej folii, postawiłam miseczkę z buraczkami i dałam łyżeczkę. Niech je sam. Jadł. Co prawda szybko przeszedł na ,, system ręczny ". Raz jedna łapka wędrowała do buzi , raz druga. Mój dzień wyglądał tak :
- ugotować i utrzeć buraki
- posiłek
- kąpiel ,, czerwonoskórego „
-posiłek
- kąpiel
i tak 5 razy dziennie. Chciałam już iść do lekarza. Powstrzymała mnie Teściowa , powtarzając filozoficznie: zostaw, poczekaj, samo przyszło, samo przejdzie. Rzeczywiście ! Piątego dnia na śniadanie i drugie śniadanie buraczki. Obiad -miska z buraczkami -be!, zupka - cacy! Powędrował do Babci Heleny jeść zupkę. A ja ? Ja długo nie mogłam patrzeć na buraczki. Potem mi przeszło. Ale ilekroć jem buraczki ze strachem myślę : a co to będzie jak któregoś dnia , któreś z wnuków ogarnie takie buraczkowe szaleństwo ? Brrr! Strach nawet myśleć. A Beta vulgaris to po prostu- burak zwyczajny.
Wszystkie przepisy na buraczki znajdziecie w indeksie moich potraw w działce Jarzynki-Surówki- Buraczki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz