Rok 1987. W sklepach pustka, a w domu same głodomory. Cóż poradzić ? Pierogi, naleśniki, krokiety ratowały sytuacje. Byle tylko było ich w ilościach hurtowych. Ilość pierogów jakie lepiłam w tym czasie wahała się od 150 do 200 sztuk. Tego dnia miały być ,,prawdziwe " pierogi , tzn. z mięsem. Zrobiłam 180 sztuk. Rozłożyłam na tacach i deskach / bo kuchnia miała rozmiary klatki dla chomika/. Deski i tace stały na kuchennych stołkach. Postawiłam gar z wodą na pierogi i poszłam odpocząć. Zaczytałam się. Po jakimś czasie weszłam do kuchni. Tacki i deski puste. Oho ! myślę -moje towarzystwo samo ugotowało pierogi. Brawo !Tylko czemu zostawili garnek z wodą na gazie. Zgasiłam gaz i idę do pokoju na obiad. Mąż i dzieci siedzą przed telewizorem. Gdzie pierogi dla mnie ? pytam. Jakie pierogi ? Patrzą na mnie zdziwieni. No co jest ! nie róbcie sobie dowcipów - głodna jestem. Mamo my nic o pierogach nie wiemy. A gdzie je zaniosłaś ? Zła , że robią mi głupie dowcipy poszłam szukać pierogów. Mąż i dzieci idą za mną. Dyskusja przeniosła się do kuchni. Pokazuję puste tace. No i co ? Pierogi nie kamfora nie wyparowały. Przestańcie się wreszcie wygłupiać! Mało nie doszło do awantury. Ja swoje, oni swoje. W pewnym momencie Mąż stuka mnie w łokieć i brodą pokazuje żebym spojrzała za siebie. Z przedpokoju wystawił łeb nasz wyżeł Dej. Minka zdziwiona, niewinna, tylko broda cała biała od mąki. Zjadł na surowo 180 pierogów. Na obiad były kanapki. A Dejowi nic nie było. Nawet biegunki nie dostał. Jak on to zrobił ,że powyjmował je tak zgrabnie, że tylko kółka w mące po pierogach zostały ? Nie mam pojęcia. W każdym razie jak robię pierogi z mięsem , to na pytanie co na obiad , mówię, że kamforowe pierogi. Wszyscy wiedzą o co chodzi .Deja już dawno nie ma . A jego wyczyn przeszedł do rodzinnej sagi. Moje wnuki , które przecież nie znały Deja, też opowiadają o tym jak to Babcia gotowała kamforowe pierogi i jak jej one ,, wyparowały ".
Buniabaje
Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .
Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?
Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .
Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .
niedziela, 31 lipca 2011
17 . Kamforowe pierogi
Rok 1987. W sklepach pustka, a w domu same głodomory. Cóż poradzić ? Pierogi, naleśniki, krokiety ratowały sytuacje. Byle tylko było ich w ilościach hurtowych. Ilość pierogów jakie lepiłam w tym czasie wahała się od 150 do 200 sztuk. Tego dnia miały być ,,prawdziwe " pierogi , tzn. z mięsem. Zrobiłam 180 sztuk. Rozłożyłam na tacach i deskach / bo kuchnia miała rozmiary klatki dla chomika/. Deski i tace stały na kuchennych stołkach. Postawiłam gar z wodą na pierogi i poszłam odpocząć. Zaczytałam się. Po jakimś czasie weszłam do kuchni. Tacki i deski puste. Oho ! myślę -moje towarzystwo samo ugotowało pierogi. Brawo !Tylko czemu zostawili garnek z wodą na gazie. Zgasiłam gaz i idę do pokoju na obiad. Mąż i dzieci siedzą przed telewizorem. Gdzie pierogi dla mnie ? pytam. Jakie pierogi ? Patrzą na mnie zdziwieni. No co jest ! nie róbcie sobie dowcipów - głodna jestem. Mamo my nic o pierogach nie wiemy. A gdzie je zaniosłaś ? Zła , że robią mi głupie dowcipy poszłam szukać pierogów. Mąż i dzieci idą za mną. Dyskusja przeniosła się do kuchni. Pokazuję puste tace. No i co ? Pierogi nie kamfora nie wyparowały. Przestańcie się wreszcie wygłupiać! Mało nie doszło do awantury. Ja swoje, oni swoje. W pewnym momencie Mąż stuka mnie w łokieć i brodą pokazuje żebym spojrzała za siebie. Z przedpokoju wystawił łeb nasz wyżeł Dej. Minka zdziwiona, niewinna, tylko broda cała biała od mąki. Zjadł na surowo 180 pierogów. Na obiad były kanapki. A Dejowi nic nie było. Nawet biegunki nie dostał. Jak on to zrobił ,że powyjmował je tak zgrabnie, że tylko kółka w mące po pierogach zostały ? Nie mam pojęcia. W każdym razie jak robię pierogi z mięsem , to na pytanie co na obiad , mówię, że kamforowe pierogi. Wszyscy wiedzą o co chodzi .Deja już dawno nie ma . A jego wyczyn przeszedł do rodzinnej sagi. Moje wnuki , które przecież nie znały Deja, też opowiadają o tym jak to Babcia gotowała kamforowe pierogi i jak jej one ,, wyparowały ".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz