Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

niedziela, 31 lipca 2011

16-Wszędzie dobrze , ale w domu najlepiej



O emocjach przed lotem napisałam tu:
  
Styczeń  2008 r. Wróciłam ! Melduję wszystkim zainteresowanym , że Anglia jest piękna . Przynajmniej miejscowość Colchester w której bawiłam .
Z lotu w tamtą stronę nie bardzo jak mam zdać relację z bardzo prostej przyczyny – odbyłam go w zasadzie pod fotelem samolotu . A to dlatego , że mój dwu letni wnuczek doszedł do wniosku iż jest to najbardziej atrakcyjne miejsce na pokładzie . Wyciągałam go 155 razy bez rezultatu . Było mu tam najlepiej  i już .
Wracając zaś oglądałam piękne białe chmury i nic więcej .
Za to na miejscu napawałam się przepiękną architekturą najstarszego miasta Anglii . Zamek , Castle Park, Starówka , przepiękne stare ( lub zbudowane w starym stylu ) kamieniczki . Pogoda o dziwo o wiele ładniejsza niż u nas – wiosna . W parku kwitną bratki , krokusy i irysy . Śmigają popielate wiewiórki ( tak popielate , nie rude do jakich jesteśmy przyzwyczajeni u nas ). Trochę miałam perturbacji z zaakceptowaniem ruchu lewostronnego ( ciągle miałam wrażenie , że wszyscy jada pod prąd ) . Ale tylko trochę , bo akurat w Colchester obowiązuje częściowy zakaz poruszania się samochodów osobowych w centrum miasta. Większość mieszkańców przemieszcza się rowerami lub na małych elektrycznych wózkach , którymi wolno jeździć po chodnikach .
Mieszkańcy bardzo sympatyczni . Polacy mają tam zdecydowanie dobrą opinie . Na dźwięk polskiego języka wszyscy się uśmiechają i starają powiedzieć coś po naszemu – jakieś dzień dobry , dziękuję , czy proszę . Sympatycznie.
Z ciekawostek : dowiedziałam się , że sroki zawsze latają parami . Spotkanie samotnej sroki przynosi pecha , którego należy szybko odpędzić . Robi się to tak . Trzeba odezwać się do sroki w ten sposób ,,… dzień dobry Panie Sroko ! Serdeczne pozdrowienia dla szanownej małżonki …”Na moje pytanie skąd wiadomo , że jest to Pan Sroka a nie Pani usłyszałam wyczerpującą odpowiedź . ,, Jak to skąd wiadomo ? Przecież to jasne ! W ciągu dnia siedzi w parku na płocie i skrzeczy , to musi być On , żona w domu obiad gotuje !..” Nie jest źle z angielskim poczuciem humoru ! Spodobało mi się . Spacerując co chwilę polsko- angielskim chórkiem pokrzykiwaliśmy – dzień dobry Panie Sroko , pozdrowienia dla Szanownej małżonki . Tak to mit pierwszy dotyczący poczucia humoru Anglików został obalony .
Mit drugi : Kuchnia angielska jest niesmaczna  upadł pierwszego dnia. To co jadałam było pyszne . Sposób gotowania w klasycznej kuchni angielskiej zdecydowanie zdrowszy niż w kuchni polskiej . Warzywa gotuje się zdecydowanie krócej niż u nas i jada ich o wiele więcej . Mięsa raczej duszone z warzywami lub pieczone na małej ilości tłuszczu . Trochę mało jak dla mnie przypraw . Preferowane są naturalne smaki . Dużo zapiekanek.
No i mit główny : Pudding jest niejadalny . Kłamstwo !!!!Pudingów jest cała masa . Można wybierać i przebierać do woli . Słodkie i wytrawne . Nawet ten robiony na bazie baraniego łoju okazał się bardzo smaczny . Sprawdziła się zasada , że należy najpierw czegoś spróbować , a dopiero potem wydawać opinię . Zasugerowanie się jakimś składnikiem i wydawanie na tej podstawie opinii prowadzi do powstawania krzywdzących, fałszywych stereotypów .
Na własnym przykładzie doświadczyła tego moja Córka. Przez cały czas od przyjazdu do Anglii psioczyła na angielskie kiełbaski Pork Sausages, że są niejadalne . Nasze parówki przy nich to wg niej niebo w gębie . Podgrzewała kiełbaski w wodzie, próbowała jeść na zimno – rezultat był jeden – ohyda ! No , ale ponieważ notorycznie pojawiały się w lodówce cierpiała i jadła . Dopiero mój przylot i kategoryczne żądanie by zjeść klasyczne angielskie śniadanie spowodował rewolucję . Jason stanął w kuchni i przyrządził śniadanie . Pork Sausages zostały usmażone i podpieczone . Zaserwowane w ten sposób okazały się pyszne . W toku dyskusji po śniadaniu wyszło szydło z worka . Córka podgrzewała kiełbaski w wodzie , bo wyglądem przypominają nasze parówki , a Jason z typową angielską flegmą cierpiał uważając , że z bliżej mu nie znanych powodów córka woli kiełbaski z wody . Trzeba było przyjazdu Rodzicielki , by nieporozumienie się wyjaśniło , a kiełbaski odzyskały dobre imię .
Przez te 10 dni swego pobytu w Anglii masę czasu spędziłam z notesem w kuchni , posłusznie notując co ? z czym ? i jak zrobić ? Mam teraz bazę dla kulinarnych eksperymentów przenoszenia angielskich potraw na polski stół. Wiele pozostawię w niezmienionej formie – są zbyt smaczne by coś zmieniać . Niektóre lekko doprawię by bardziej trafiły do naszego smaku .


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz