Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

niedziela, 31 lipca 2011

15- Zadzieram kiecę i lecę


Styczeń  2008  roku .Ale się porobiło ! Pootwierali granice . Ludziska pałętaja się po całej Europie jak by nie mieli nic innego do roboty . Jeżdżą w te i na zad. No dobrze niech tam sobie jeżdżą . Tylko dlaczego teraz padło na mnie ? Mało , że mi córka w Anglii siedzi to jeszcze wymyśliła sobie , że ja mam do niej przylecieć i Londyn zwiedzać . Jeszcze tylko mnie tam nie było. A co ? Do Królowej z wizytą pójdę ? Pod Pałacem sobie postoję i tyle mego . Tłumaczyłam , wyjaśniałam – nic ! Bilety kupiła i już . I jeszcze wnuka mam przywieść na stałe . Z dziecka mi Anglika zrobi jak nic ! A do tego ten samolot . To nienaturalne, żeby metalowa puszka latała. Jak nic spadnie. Obłęd . Wszyscy mi udzielają dobrych rad . Zaraz Wam opowiem co już mam zapisane :
1) Pieczywo w Anglii jest nie jadalne , mam zabrać córce polskich bułek i razowiec.
2) I żebym przywiozła smalec domowej roboty i upieczony schab ze śliwkami ( nie wolno , ale wszyscy wożą ).
3) Jak chcę palić to mam sobie zabrać papierosy , bo tam są za drogie.
4) Przed wejściem do kontroli paszportowej sprawdzić czy rajstopy na palcach oczek nie puściły , bo każą zdejmować kozaki .( i będzie wstyd jak by co ).
5) Pilnik do paznokci schować do walizki i zdać na bagaż bo to ostre narzędzie i można
    zostać uznanym za terrorystę  .
6) Dezodorantem popsikać się w domu , do torebki nie brać bo powiedzą ,że gaz ( lepiej  
    ,, pachnieć „ w samolocie.
7) Koniecznie iść do sklepów gdzie wszystko jest za funta ( i tam kupić prezenty dla
    rodziny.)
8) Najeść się i napić w domu , bo w samolocie za kanapkę i kawę każą płacić
    w funtach albo euro.
9) Zabrać do kieszeni gumę do żucia bo przy starcie uszy ciśnienie zatyka , a jak
    się coś ssie lub żuje to jest lepiej .
10) Na lotnisku zaprzyjaźnić się z Polką ( Polakiem ) , który ,, kuma „ po angielsku
      i nie odstępować ani o krok , bo jak na miejscu o coś spytają to będzie tłumacz
      pod ręką ( akurat angielski to nie jest ten język , w którym sobie pogadam )
Tych dobrych rad było jeszcze więcej . Ale z tego stresu nie zapamiętałam . Siedzę na walizce , paszport trzymam w garści ( cos tam mówili , że już nie trzeba a ja tam nie wierzę ).Kalendarz wisi przed nosem- przecież to już 18-tego mam wyruszyć . Czasu mało .
Moi drodzy ! Jedno jest pewne ! Jak ja te wojaże przeżyję to opowiem Wam co i jak . A szczególnie co ci Anglicy jadają . Jason ( zięć ) już wie jak będzie –on postoi przy kuchni ( jest kucharzem ) i będzie gotować  , ja obok z aparatem i notesem . Córka będzie robić za tłumacza  , bo jak sami rozmawiamy to potem nas ręce bolą od tej rozmowy. Co zapiszę to przywiozę i opiszę . Tylko jak tu przeżyć ten lot ?

o tym jak leciałam , co zobaczyłam w Anglii i powrocie można przeczytać tu : 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz