Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

niedziela, 31 lipca 2011

14- Uciekła mi kuropatwa w proso



               Kuropatwy pieczone podane na kolację zdecydowanie podnoszą pozycję towarzyską gospodyni , szczególnie w oczach co bardziej snobistycznych znajomych. Przez pewien czas w końcu lat 90-tych bywali u nas dość często tacy właśnie goście. Maniery mieli ,, ą ... i ...ę..". a do tego finansowo stali na innej półce niż ja. Jedno mnie ratowało : te ich wysoko noszone nosy nie miały pojęcia co jest co . Wystarczyło potrawę ,, ubrać " w obco brzmiącą lub poetycką nazwę i już po kłopocie. Długo udawało mi się podawać prawie zwyczajne dania zmieniając im nazwy.
- Tomato Sumashi -  czyli zwykły rosół z zielonym groszkiem, pokrojonymi w kostkę pomidorami i ugotowanym na twardo i krojonym w kosteczkę białkiem. Na taki wrzący rosół wlewa się roztrzepane żółtka i miesza widelcem aż zetną się jak kwiat/ stąd nazwa pomidorowa z kwiatem/
- Blef Strogonow -  czyli bardziej swojsko gulasz z pieczarkami tyle że z polędwicy wołowej / ja robiłam z dobrze oczyszczonego i odtłuszczonego rostbefu  i też było dobrze /
- Maccheroni con gorgonzola -  makaron grube rurki z sosem z sera pleśniowego gorgonzola .  Kupowałam jaki był ser pleśniowy a jak nie było to używałam topionego + zioła .
               W końcu wszelkie takie pomysły wyczerpały się. Kompletna pustka w głowie. Za trzy dni goście , a ja w ,, polu ". Odwołać zaproszenia nie wypadało. Na polędwice, szynki, kawiory zwyczajnie nie miałam pieniędzy. Wertowałam przepisy w te i na zad . I nic. Aż znalazłam ! Mam ! Już nigdy nie będę musiała się martwić co podać na stół jak ma być ,, ekskluzywnie. Stara kartka papieru zapisana znajomym pismem Babci Ani -,,Jak zrobić fałszywe kuropatwy " .Kupowałam kurczaki tzw. ,, wrony "/najmniejsze jakie były/. Wsadzałam na trzy dni w marynatę i mroziłam. Gdy mieli przyjść goście wyciągałam i piekłam .                                                                                                                                         Na stole przez cały rok królowały ,, kuropatwy „. Nikt nie zwracał uwagi na to ,że jest to niemożliwe . Sezon łowiecki nie trwa przecież na okrągło. Nie ważne. Robiłam za światowca z układami. Nigdy nie przyznałam się do ,, oszustwa ". Pewnie gdyby przy stole usiadł prawdziwy znawca kuchni ,, sprawa by się rypła ". Ale taki przy moim stole nie siadał. Miałam popisowe danie . Poszła fama wśród znajomych - do Grażyny można wprosić się na kuropatwy. Podawałam je z pieczonymi ziemniaczkami, faszerowanymi pieczarkami, konfiturą z jarzębiny lub borówek w groszkach lub jabłkach itp. Zaczęły się podchody . Powstała chyba lista społeczna chętnych do przyjścia w gości na te specjały. Ze zrozumiałych względów ilość przyjęć i gości była ograniczona / nawet fałszywe kuropatwy przecież kosztowały /. W końcu musiałam skłamać . Pan od kuropatw obraził się na mnie z bliżej mi nie znanego powodu i już nie miałam dostępu do ptaków. Ależ byłam ,, zrozpaczona"- goście zresztą też. Przepis pieczołowicie schowałam. A co ? W sklepach co prawda wszelkie specjały , ale jakoś finanse ciągle takie same. A snobów wśród znajomych nadal wielu. I co najważniejsze nadal nie poznają się na tym czy ta kuropatwa jest prawdziwa czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz