Buniabaje

Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .

Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?

Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .

Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .

niedziela, 31 lipca 2011

13- Trzy siostry


              Nie chodzi tu absolutnie o ,,Trzy siostry " A, Czechowa. Trzy siostry to Ciocie; Irena, Wanda i Marta. Mieszkały w starym wielopokoleniowym domu w Opalenicy. Każdy pobyt w tym domu to atrakcja . Mieszkali tam trzej synowie Cioci Iry. Zbyszek, Jędruch / tak naprawdę ma na imię Andrzej / , i Marek- mój rówieśnik. Zbyszek i Jędruch byli o kilka lat starsi juz ich nie bawiły wygłupy 12-tolatków. Pozostawał Marek.. Skakaliśmy ze stryszku na siano , które Wujek Heniu dopiero co poukładał. Podpuszczona przez Marka usiłowałam nauczyć pływać kurczęta w beczce z deszczówką./ Żeby im nie było smutno , że kaczuszki umieją a one nie /. Gdyby nie interwencja Cioci Wandy potopiłabym cały przychówek kwoki. Właziliśmy do starego wiatraka gdzie w deskach były dziury i wszystko skrzypiało. Jednym słowem było wspaniale. Kiedy jako dorosła po długiej nieobecności w Opalenicy przyjechałam do domu Cioć wszystko było inaczej. Nie było już stryszku i siana. Wiatrak rozebrano, zostało tylko parę kur bez kurczaczków. Coś jeszcze mnie dręczyło. Oprócz wspomnień o przygodach było jeszcze jakieś niejasne doznanie związane z tym domem. Nie mogłam sobie przypomnieć co to jest. Miało to chyba coś wspólnego z jedzeniem. Dopiero wniesiony przez Ciocie Irę obiad uruchomił wspomnienia. Na obiad był rosół  ze swojej kury ze swoim makaronem, pieczony schab, ziemniaki i ZASMAŻANA KISZONA KAPUSTA . Ślinka napłynęła mi do ust. To było to ! Nikt nie robił takiej kapusty jak Ciocie w Opalenicy. Wszystko było smaczne, ale kapusta podbiła moje serce / i żołądek / Ciocie były boskie ! Kapusta była boska ! Ogólnie było bosko ! Kurczaków już nie uczę pływać. Ze stryszku nie skaczę .Wiatrak by pewnie nie wytrzymał mojej w nim obecności / gdyby jeszcze stał to pewnie by się załamał gdybym tam weszła /. Bo przecież on starszy , ja też i co tu dużo mówić ,, obszerniejsza ". A kapustę jak u Trzech Sióstr z Opalenicy robię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz