Zawsze używałam w swojej kuchni dużo kiszonej kapusty. Raz była z niej surówka, kiedy indziej dusiłam ją z grzybami. Pojawiała się jako farsz do pierogów czy krokietów , zasmażana, gotowana / Np . kapuśniak /.Miałam tylko jeden problem - kupowana z beczki była nieszczególnie smaczna. Nie pomagało płukanie. Jedynym ratunkiem była Babcia Ania. Litowała się i co trochę dostarczała kilka słoików ściśle ubitej, zalanej przepysznym sokiem , pachnącej kiszonej kapusty. Tą kapustę można było jeść w zasadzie bez doprawiania. Było mi wstyd Babcia kisi sama, a ja to co ? Nie dam rady? Jak postanowiłam tak zrobiłam. Przecież co to znowu za filozofia ukisić kapustę. Dodać tartej marchewki, trochę kminku, posolić , ubić w garnku i już. No i zrobiłam. Wyszła całkiem -całkiem. Tylko dlaczego nie była taka jak Babci ? Schowałam ambicję w kieszeń i pytam : Babciu , a jak ty kisisz kapustę. Normalnie odpowiada Babcia : Szatkuję, dodaję utartą marchew, kminek, sól i cukier. Cukier? Tak dziecko cukru trzeba dać więcej niż soli wtedy jest najsmaczniejsza. A ubija Babcia zaraz w słoiki? Nie ! Chodź to ci pokaże zarządziła Babcia. Patrzę a Babcia bierze po garści kapusty w każdą rękę i trze je o siebie jak gdyby ją prała. I następną garść, i następną. Tak długo, aż cała kapusta została ,, wyprana ". Kapustę potem zostawia się w misce na 4 godziny , żeby puściła sok. Miesza. Dopiero potem ubija w słoiki i zostawia w temperaturze pokojowej na 3 dni. Potem wynieść w chłodne miejsce. Po dwóch tygodniach nadaje się do jedzenia. I co ważne można robić na świeżo przez cały rok dokąd jest kapusta w główkach. Nigdy nie będzie zleżała. Teraz to już rozumiałam co miała na myśli Babcia mówiąc o ,, praniu " kapusty.
Buniabaje
Wszystko kojarzy mi się z kuchnią i gotowaniem .
Zauważyłam , że co raz więcej historyjek które opowiadam zaczyna się tak : ,, jak moje wnuki były małe " albo ,,pamiętam ,że zaraz po ślubie ".Ciekawe o czym to świadczy ?
Spisuję te wszystkie rodzinne przypadki kulinarne - te bieżące i te które opowiadały Prababcia i Babcia . I tak powstają ,, Buniabaje " każda z morałem czyli przepisem na potrawę wokół której się rozwijała .
Może dzięki tym zapiskom przetrwają nie tylko rodzinne tradycje kulinarne ale i ulotne wspomnienia o tym co kto kiedy gotował , jadł , przypalił .I wnuki swoim wnukom zamiast bajki na dobranoc przeczytają takie ,, Buniabaje " o sobie albo Praprababci .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz